Sens zmiany
„Jeśli nie jesteś szczęśliwy, to oznacza tylko tyle, że koncentrujesz się na tym, czego nie masz. W przeciwnym razie musiałbyś doświadczyć błogostanu.”
Anthony de Mello
Jedna z najbardziej znanych modelek Naomi Campbell obchodzi 50-te urodziny. Zatrzymałam się przez chwilę nad jej biografią: wielu partnerów, dwa zerwane narzeczeństwa, w latach 90-tych była uzależniona od alkoholu i kokainy, bardzo dużo wybuchów złości w miejscach publicznych min. rzuciła w przyjaciółkę telefonem komórkowym, ma dożywotni zakaz wchodzenia na pokład linii British Airways za awanturę na lotnisku. W jednym wywiadów przyznała, że wychowywała ją babcia, a rodzice byli stale zajęci i nieobecni.
Jak dla mnie wniosek nasuwa się sam: czemu nie poszła na terapię, by rozwiązać swój problem ze złością, niezaspokojonymi od dzieciństwa problemami? A może chodziła, ale było to zbyt bolesne?
Każdy może sam zdecydować co zrobić ze swoim życiem. Trzeba jednak umieć dostrzec problem, wyjść z mechanizmów zaprzeczania, dewaluowania innych itp. Jak widać nie jest to kwestia pieniędzy, urody i sławy. Ludzie zwykle decydują się na zmianę w obliczu kryzysów, wtedy też do terapii trafiają najczęściej dzieci i młodzież. Rodzice przyprowadzają dzieci, bo mają problemy w szkole, z rówieśnikami, bywają agresywne, bądź zamknięte w sobie.
Serce mi rośnie, gdy widzę w procesie terapii szczególnie nastolatki. Zaczynają rozpoznawać swoje uczucia, tworzyć dobre związki i relacje, mają wyrównany nastrój, przestają się samookaleczać i podejmować próby samobójcze. Oczywiście terapia to nie wyjście do spa, ale można bardzo dużo zmienić na lata. Im wcześniej tym lepiej. I bardzo mi smutno, gdy myślę o Naomi Campbell. Chciałabym ją mocno przytulić, by poczuła, że związki nie muszą ranić. Można być dla kogoś oparciem, a te relacje nie muszą być zagrażające.